wtorek, 12 lutego 2013

WÓZ ALBO .....

Zniechęcenie do czegokolwiek osiągnęło szczyt , czuję się styrana życiem codziennymi sprawami , bywa nieraz że chciałabym wrócić w pozornie beztroskie czasy dzieciństwa , no nie da się ukryć dobiłam do ściany .
Bywało tak że pisanie na blogu dawało mi power , komentarze  stawiały mnie do pionu , ale to było w czasie mojej naiwności  w blogowe  koleżeństwa , czy podobne relacje , tak naprawdę  mało kogo  obchodzi co czujemy , jacy jesteśmy , deklaracje łatwiej składać niż je spełniać .
Chyba zagoszczę w tym niebycie bez komentarzy na dłużej , nie czuję presji , i myślę że Ci , którzy choć trochę sympatyzowali z moim blogiem poczekają ....

Od niedzieli myślę , aby wyjechać na cztery dni w góry , konkretnie w Pieniny , paradoksalnie nigdy nie byłam zimą w górach , więc najwyższy czas to zmienić , ale najgorsze jest to pakowanie , dzieci zostaną z babcią więc trzeba wszystko im przygotować , konkretnie prowiant , zwierzyniec również zabezpieczyć , za zaopatrzeniowca będzie robił syn .
Ale jeszcze się waham , jechać nie jechać , dziś schodzą ostatnie stroje , a więc znów pranie mnie czeka , prasowanie i ......koniec karnawału , nareszcie , bo praca choć pozornie wydaje się łatwa i przyjemna w rzeczywistości wcale taka nie jest ....
Począwszy od telefonu i odpowiedzi codziennie na te same pytania , czy to wypożyczalnia?, czy macie takie a takie stroje ?  jak dojechać ? jak to wygląda to całe wypożyczanie ? czy w niedzielę też otwarte ?.....a  oprócz tego na miejscu..... może nam pani doradzi , przepraszam ale to my byliśmy pierwsi , czy  można z dwóch stroi zrobić jeden ? , .....a na ulicy ....kto zastawił mnie takim a takim samochodem .... największy komplementy  dla mnie to były  takie  ale ma pani CIERPLIWOŚĆ , ja na pani miejscu  bym zwariowała :)) więc gwarancja na moją cierpliwość jak wiecie się skończyła .
A  ja czy  pozbieram się  na tyle aby , znów wyjść  do ludzi , uśmiechać się ....