czwartek, 2 sierpnia 2012

Drzwi na świat

W związku z ciągnącym się latami remontem naszej ludzkiej siedziby (domu) przyszła pora na wymianę liczących ponad 80 lat drzwi i pomyślałam sobie że chciałabym uchylić przed tymi którzy wchodzą na mojego bloga moje wirtualne drzwi i napisać coś o sobie ;jakoś się przedstawić.
Rok temu skończyłam czterdziestkę i zamiast wyprawić huczną imprezę miałam życzenie od siebie dla siebie aby spotkało mnie coś co oderwie mnie od codziennej niekiedy fajnej ale jednak rutyny(dzieci trójka i ten sam od dwudziestu lat mąż .) no i zaczęło się dziać .
Jako z wyboru tzw. kura domowa moje życie ograniczało się do standardu innych kurek udomowionych ;były lata gdzie szukałam poklasku w oczach teściowej lata gdy chciałam być super kucharką (wtedy nie było to takie modne) no i moje domostwo gdzie przez lata się urządzało gdyż czasem trzeba było a to ściany burzyć a to podłogi znów nie takie itp.aż pomału dochodziłam do ściany jak to wszystko? tylko tyle? Czas odmierzały szkoły dzieci ; święta te marketowe z dwu miesięcznym wyprzedzeniem' lekiem krótkotrwałym były książki w szczególności te podróżnicze Halika;Kingi Choszcz;Kuki Gallmann  itp.kończąc na Karen Blixen.;a szczególnie - jej początku w książce Miałam w Afryce farmę-kto by nie chciał.
Wracając do urodzin i życzenia  pewnego dnia w naszej lokalnej gazecie było ogłoszenie dotyczące odsprzedania wypożyczalni strojów karnawałowych i wiedziałam że to jest to co mnie wyzwoli z rutyny i da mi napęd na przyszłość chociaż trzeba było kombinować i pożyczać aby zapłacić za stroje i dokupić inne było warto może nie jeszcze finansowo , ale zadowolenie dzieciaków i ich rodziców sprawiało że znów dostałam power na przyszłość.' chociaż bałam się czy podołam.
W końcu przyszedł maj a wraz z nim Maja pawica która dała początek naszej hodowli w pozytywnym znaczeniu gdyż wszyscy mają dożywocie zapewnione , już na jesień mam w planie postawić w ogrodzie więcej wolier tak aby każda odmiana bażantów była osobno bo teraz są jeszcze młode i nie w głowie im amory.i aby każdy mógł przyjść usiąść na ławeczce i pooglądać.(już przychodzą nieśmiało).
Tak więc stojąc u progu następnych urodzin nie chciałam tego publicznie pisać ale w myśl że PRAWDA NAS WYZWOLI to pragnęłabym żeby ten blog z takim dziwnym tytułem był takim okienkiem do poznania ludzi z którymi mogłabym siąść w moim wirtualnym ogródku , napić się dobrej kawy i podzielić się radościami  czy smutkami; jeśli choć trochę was to interesuje dajcie znać bo sama wątpię czy to kogoś obchodzi  w dzisiejszych czasach;wczoraj zalogowałam się na Faceboocka ale okazało się że trzeba tam mieć znajomych ,których nie mam trudno, przygodę z  komputerem dopiero zaczęłam od mojego zeszłotygodniowego wpisu a więc tępo pisania ślimacze,'
DZISIAJ W DALSZYM CIĄGU CZEKAMY NA WYKLUCIE będzie co ma być.
Lepiej  się czuję naprawdę że napisałam coś o sobie a teraz czas na kolację i na powtórkę kolejny raz filmu Dziewczyny z kalendarza swoją drogą chciałabym mieć takie koleżanki  powierniczki bez zawiści może tam jesteście napiszcie?.
 Bez obaw na pierwszym planie w moim blogu będzie moja zagroda ze swoimi lokatorami i ich perypetiami ,a i u mnie jak będzie się działo to dam znać.

5 komentarzy:

  1. Cześć :) witam Cię serdecznie:)
    kiedyś także chciałam mieć pawie, ale nie miałam miejsca dla nich. A prawda jest taka,że to królewskie ptaki i potrzebują przestrzeni i miejsca do mieszkania :)Piękne są Twoje ptaki. Czekam na te małe pawie... gdzie mieszkasz ze swoimi ptakami? chodzi mi o województwo.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć
      Dzięki za komentarze. Ja i moje ptaki mieszkamy w województwie śląskim. A żeby było śmiesznie to na peryferiach miasta gdzie sąsiedzi są nienawykli do ptasich odgłosów za płotem że nie wspomnę o pawiu i jego popisach wokalnych szczególnie nocnych .
      Pawie są w dużej wolierze ze względu na możliwość ucieczki ; a wtedy wątpię czy dało by się je złapać choć bywa że u innych chodzą wolno ale muszą mieć spokój gdyż jak się wystraszą to salwują się ucieczką co u nas byłoby zgubne z jednej i drugiej strony mamy dość ruchliwą ulice inni zaś dla lepszego efektu jakim jest chodzący w ogrodzie paw obcinają skrzydła czego bym moim pawią nie zrobiła.
      Pozdrawiam Ilona

      Usuń
  2. No to faktycznie, ulica jest sporym zagrożeniem niestety. Ja myślałam,że pawie dadzą się oswoić i mogą chodzić wolno. Byłam w zeszłym roku na wycieczce w jakimś dworku i tam pawie chodziły wolno, a nawet zbliżały się do turystów i nie były wystraszone, wręcz przeciwnie wyglądały na spokojne i oswojone. No ale teren był spory po którym chodziły.No i wydawały z siebie głośne krzyki :) w mieście numer posiadania pawi by nie udał się, zresztą na wsi takie krzyczące ptaki tez mogłyby ludziom przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Doszliśmy TU w naszym przypadku można rzec ,,po nitce do kłębka" przedstawiać się nie będziemy bo czytaliśmy u nas że już nas troszkę poznałaś. Jeśli pozwolisz kucniemy gdzieś z boku z filiżanką kawy (najlepiej peruwiańskiej z Chanchamayo) i pooglądamy piękne ptasiory :)
    Zosia i Janusz

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie mi niezmiernie miło Was u mnie gościć , choć wolałabym w rzeczywistości spotkać się ale póki co dobrze przeczytać na blogu Wasze opinie , szczególnie dla tego co robicie że można przez Wasz blog poznać pochodzące z tak daleka Alpaki oraz kraj z którego pochodzą.
    Ja również lubię książki Cejrowskiego; Pałkiewicza;Fiedlera , szczególnie że od paru lat wisi u mnie na lodówce sentencja z jednej książki Pałkiewicza ŻYCIE DAJE KAŻDEMU TYLE ILE SAM MA ODWAGĘ SOBIE WZIĄŚĆ ; no to trzeba brać. Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń